O książce: rok / Poczułem obrzydliwe klikanie w prawym kolanie. Każdy kamienny stopień, wyciosany na połysk tysiącami stopni, był trudny. Jakby na pychę zdobywającego szczyt, gładkie powierzchnie kamienia celowo zmieniły nachylenie, zmuszając niegrzeczną nogę do szukania pewniejszego podparcia i ściśnięcie poręczy śmiercionośnym uściskiem. Od czasu do czasu wyszczerbione półki celowo zaczepiały o czubki zniszczonych butów, spowalniając i tak już bolesną wspinaczkę. „Nie masz tam nic do roboty” – szeleściły pogardliwie zniszczone schody. „Mam cię dość! Przychodzisz tu i tu bez przerwy, stary głupcze”.".